poniedziałek, 16 lipca 2012

Recenzja: Kubiszew & Zbylu - Rachunek jest prosty

Zabrałem się za przesłuchanie tej płyty z dwóch prostych powodów. Pierwszy - Zbylu może nie jest najlepszym producentem w tym kraju, ale ostatnio pokazuje się z dobrej strony więc nastawiałem się na porządną oprawę muzyczną. Drugi - na trackliście znalazłem takie ksywki jak Peerzet (zwłaszcza on), Jinx, Małpa czy Młody M, dlatego uznałem, że warto płytę sprawdzić choćby ze względu na te kilka featuringów. Dwa powody, a żadnym nie jest postać najważniejsza, wydawałoby się, na całym projekcie, czyli Kubiszew. 

No właśnie. Pochodzący z Wrześni raper, to postać, która znana jest mi bardzo słabo - kojarzę go głównie z udziału w dwóch posse-cutach: na "Reedukacji" Slums Attack i w ostatnio wypuszczonej kolaboracji poznańsko-białostockiej, za którą stał Bezczel. Co więcej, w obu przypadkach zaliczałem go do tych słabszych i nie wiązałem w związku z tym większych nadziei z tą płytą. Fajne bity + fajne zwrotki gości + męczący gospodarz - tak miało być. Czy było?

I tak, i nie. Kubiszew bowiem okazał się raperem poprawnym, nic ponad to. Z drugiej strony nie jest wcale tak słaby, jak myślałem po wcześniej wymienionych gościnnych występach. Szesnaście tracków to zdecydowanie za dużo, by na spokojnie przesłuchać całą płytę rapera, którego flow ogranicza się do prostego rymowania pomiędzy bębnami. Kubiszew nie kombinuje z flow, bo - przynajmniej sprawia takie wrażenie - nie ma do tego warunków, co na dłuższą metę okazuje się mocno męczące i mocno utrudnia przesłuchanie płyty "na raz". Ma jednak jakąś swoją solidność i zalążek stylu, dlatego też nie można go całkowicie spisać na straty i liczyć na to, że będzie w stanie jeszcze popracować nad swoim warsztatem. 

Wobec braków w formie czasem całość potrafi uratować treść? W tym przypadku i ona nie jest wyjątkowo ciekawa. W większości to oklepane banały, że samotność jest słaba, że rodzina jest najważniejsza, że każdy dzień jest szansą i dobrze mieć fajnych przyjaciół, ale trzeba uważać, bo ludzie są różni itd. Dużą część zajmują też osobiste kawałki o popełnianiu błędów, zaliczaniu życiowych porażek i wyciąganiu z nich wniosków. Ale nie, że ekshibicjonizm na bliskim Bonsonowi poziomie, raczej ogólniki i moralizatorskie ostrzeżenia przed szybkim życiem. No i wersy w stylu "pierdolę interpunkcję" nie należą do zbyt fortunnych. Kubiszew zakłada jakiś nowy front antyjęzykowy czy co?

Tak jak się spodziewałem, całość w dużym stopniu ratują i czynią "słuchalnym" bity autorstwa Zbyla. Klasyczne, osadzone na mocnych bębnach z dodatkowymi smaczkami w stylu fajnego gitarowego motywu w otwierającym płytę "Swoim tropem" bity, ale też klimatyczne, lekko nawet mroczne produkcje takie, jak wszystkie "Lekcje". 

Mała dygresja. Jaki jest sens umieszczania na końcu płyty kawałka pt. "Świadomość to zbroja", który jest połączeniem trzech zwrotek zawartych w ponumerowanych od 1 do 3 "Lekcjach"?  W ten sposób dwa razy dostajemy te same, nie najlepsze przecież, zwrotki. Borixon swoje "Papierosy" wrzucił chociaż na zremixowanym bicie, co jeszcze byłem w stanie zrozumieć, ale tutaj dostajemy dokładnie ten sam bit i dokładnie te same zwrotki. No sense. 

Wracając do Zbyla, to udowodnił że ma spory potencjał, który póki co ujawnia się w mocno klasycznych bitach, a z wybijających się bębnów zrobił już chyba swój znak rozpoznawczy. Przynajmniej u mnie. W przypadku tej płyty sprawia, że można ją w miarę bezboleśnie "połknąć" za jednym odsłuchem, a to już duży plus.

Kolejną rzeczą, która dodaje plusików temu wydawnictwu to bez wątpienia goście. No, nie wszyscy oczywiście. Peerzet swoją zwrotką nie tylko powiększył poziom oczekiwania na jego solówkę w Aptaunie, ale zjadł wszystkie zwrotki gospodarza pokazując mu dobitnie czym jest styl, flow i oryginalność. Jinx dał zwrotkę tylko porządną, podobnie jak Młody M, ale obaj i tak pokazali, że są kilka poziomów wyżej niż Kubiszew. Podobnie zresztą jak Małpa, który swoją dwunastką pokazał, jak można fajnie poskładać wcale nieodkrywczy przecież tekst. 

Nie przekonał mnie do siebie Kubiszew tą płytą. Nie sądzę, żebym na kolejne wydawnictwo czekał choćby w najmniejszym stopniu. Choć z drugiej strony, nie odrzucił mnie od siebie aż tak, żebym całkowicie pozbawił się ochoty na coś-tam-coś-tam, co wypuści kiedyś-tam. Sporo jednak przed nim pracy, bo póki co płytę ratują mu Zbylu i goście, a to nie świadczy przecież zbyt dobrze.

Znak jakości - D-

4 komentarze:

  1. cieżko sie czyta taką opinie na temat płyty która bitami , treścią, szczerością i prawdą sprawia że serducho mocniej bije a człowiek myśli ''jednak są ludzie dla których te podstawowe wartości są nieśmiertelne''. Ile razy Kubiszew podkreśla jak dużo znaczy dla niego hip hop o którym autor tej recenzji z największym szacunkiem chyba niema pojęcia. Ta płyta poleciała wyżej niż komentarze typu ''flow tego i tego jest lepsze''. Kubiszew płynie po bicie wersami które daja wiecej niż jakiekolwiek wyjebane w kosmos rymy poczwórne czy popiątne co najlepiej ostatnio nawinął Diox. ''To nie konkurs na rymy podwójne czy popiątne ,
    kwadaratowe skurwysyny zapomniały co istotne .
    Ej , recenzencie nie odchodź od głosnika ,
    chcesz posłuchac płyt przystaw głowe do chodnika.
    Ja wciąż jestem sobą nawet gdy słońce gaśnie ,
    gdy niebo zlewa sie z nocą nie trzeba mi Twoich gwiazdek ''. Pozdrawiam. Elo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Moje serducho wcale nie bije mocniej, gdy słucham tej płyty. Bity spropsowałem, nie rozumiem więc zarzutu o ich niedocenienie.

      2. "treścią, szczerością i prawdą sprawia, że serducho mocniej bije" - wybacz kolego, ale w moim przypadku nie sprawia ani trochę. Cóż to takiego wielkiego w tych tekstach Kubiszewa? Że ludzie są różni, że trzeba uważać, że trzeba wyciągać wnioski z popełnionych błędów, że w kupie raźniej? No naprawdę, prawdy objawione, nieznane mi wcześniej.

      3. No, ja też mogę napisać, że żyję hip-hopem i znaczy on dla mnie bardzo dużo (zupełnie jak Kubiszew), ale jakie to ma znaczenie dla innych osób? Fajnie, że chłopak ma zajawkę, propsuje mocno, ale nawijanie o tym, że "żyję hip-hopem" żadnej płyty od razu nie czyni wybitną.

      4. Nie podoba mi się płyta = nie wiem co to hip-hop? Naprawdę? No, proszę Cię. Pozwolę sobie tego nie skomentować, bo wiele on mówi o Tobie, drogi Anonimowy.

      5. Nie lubię sztucznego nawarstwiania rymów, ba, zdecydowanie stawiam treść ponad formę, ale w przypadku tej płyty treść nie jest wcale wybitna, ani nawet choćby dobra. Ot, poprawna, uliczna "prawda i szczerość", czyli nic nowego.

      6. Stwierdzenie "Kubiszew płynie po bicie" to klasyczny oksymoron.

      7. Jego wersy nic mi nie dały.

      8. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Płyta to przede wszystkim kawałek czyjegoś życia, kawałek jego świata , a ty bierzesz się za jej analiza w suchy i pozbawiony emocji sposób , a przeciez to własnie w hip hopie jest najważniejsze - emocje. Pozatym technicznie to bardzo dobra i spójna płyta. Porównania do innych to kiepska sprawa dlatego nawet nie bede o tym pisał. ''Oklepane banały'' jeśli to są oklepane banały to nikt inny nie potrafi z oklepanych banałów zrobić takiej wartości jak Kubiszew. Jesli liczysz że Kubiszew zmieni flow , ''popracuje nad warsztatem'' , lub zmieni tematyke z 'oklepanych banałów' na liryczne morderstwo to lepiej nie słuchaj następnej płyty , bo tylko ''zmarnujesz'' swój czas. Pozdrawiam ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się zgadzam z tym, że w rapie najważniejsze są emocje, doceniam to że Kubiszew włożył w nią dużo serca, ale z drugiej strony we mnie osobiście ta płyta emocji wielkich nie wzbudza, do czego mam prawo tak samo, jak Ty do tego, by "serducho Ci przy niej biło mocniej". Jak już wspomniałem wcześniej, mi nie bije, a powyższy tekst jest moją subiektywną opinią mówiącą o tym, że płyta nie jest bardzo dobra, ale nie jest też zła, co potwierdza moja ocena (takie 3-).

      W żadnym momencie nie porównałem też Kubiszewa do kogoś innego więc nie rozumiem o co Ci w tym momencie chodzi. Liczę, że będzie pracował nad swoim ogólnopojętym warsztatem, bo nie jest idealnym raperem (chyba przyznasz, co?), a bez progresu nikt nie jest w stanie na dłuższy czas zainteresować słuchaczy, a i jeszcze nikomu progres chyba nie zaszkodził. Obecnie na dłuższą metę trąci to wszystko monotonnością, co sprawia że momentami słucha się tej płyty nie najlepiej.

      Kolejną jego płytę pewnie sprawdzę, bo jak wspomniałem w tekście, Kubiszew ma jakiś tam potencjał, dlatego nie sądzę bym "zmarnował" na nią swój czas, tak jak i nie zmarnowałem słuchając płyty ze Zbylem.

      Pozdrawiam jeszcze raz.

      Usuń