wtorek, 26 czerwca 2012

Oddisee - People Hear What They See

Aż przykro mi się robi, jak widzę, że ktoś taki jak Oddisee na facebooku (który, co by o nim nie mówić, jest dużym wyznacznikiem popularności danego wykonawcy) ma niemal identyczną liczbę fanów, co np. taki Sulin. I to mimo tego, że porównywać ich do siebie to jak porównywanie górki tuż obok mojej podstawówki do Mount Everest - niby to i to góra, ale różnica w poziomie wręcz niewyobrażalna.

Zgrywam tu trochę jakiegoś nie-wiadomo-jakiego znawce jego osoby i przede wszystkim jego muzyki, a szczerze muszę się przyznać, że poznałem go dopiero przy okazji ostatniej płyty, czyli "People Hear What They See" właśnie. No fakt, poznałem go późno, ale i z miejsca stałem się jego fanem, bo muzykę robi wręcz nieprzyzwoicie dobrą. Amir Mohamed el Khalifa, bo tak naprawdę nazywa się mający sudańskie korzenie Oddisee, to nie tylko świetny raper, ale przede wszystkim genialny producent muzyczny, który na swoich płytach odpowiada za oba aspekty tworzenia muzyki.

I to właśnie muzyka jest czymś, co świeci najjaśniej na "People Hear What They See". Dominują głównie świetne, delikatne, płynące wręcz soulowe dźwięki, w których równie ważną rolę co bębny odgrywają dęciaki i smyczki.

Już otwierające płytę "Ready To Rock" to strasznie bogata w dźwięki i aranżacje muzyka, gdzie na początek dostajemy genialną trąbkę, która później przewija się gdzieś przez cały utwór, ale jest idealnym rozpoczęciem albumu. Mamy też stonowane, nieco skryte bębny w refrenie, które dodają subtelności i fajnego rytmu, a na koniec kawałka dostajemy jeszcze fenomenalne skrzypce. No i za mikrofonem Oddisee pokazuje duże możliwości pierwszą zwrotkę rapując w spokojnym, laid-backowym wręcz stylu, a w drugiej pokazując duże umiejętności techniczne nawijając w double-tempo. Strasznie mocny wstęp, a dalej nie jest wcale gorzej.

Mamy i bardziej klasyczne, oparte na mocnej stopie i pociętym samplu kawałki jak "Do It All", bardzo przyjemne i płynące wręcz na perkusji i delikatnych skrzypcach w refrenie "Let It Go", czy "Maybes", w którym pianinko jest tak genialne ucięte i opakowane w inne dźwięki, że słuchać można go bez końca. A jakby tego było mało, to na całej płycie znaleźć można ogrom drobnych, czasem ukrytych muzycznych smaczków, jak choćby monumentalny wręcz dęciak w refrenie w "American Greed" czy przebogaty aranżacyjnie "The Need Superficial", gdzie grają perki, są dęciaki, jakiś bas, różne inne. A wszystko tak ogarnięte, że nie ma w tym ani krzty kakofonii, a sama przyjemność ze słuchania. 

Oddisee potrafi także nielicho zaskoczyć. W kończącym płytę "Think Of Things" dostajemy mega przyjemnie płynący, rozluźniający i przygotowujący do zakończenia beat, który nagle przerywa... mocno wykręcony, nieprzystający jakby do reszty, bas, który brzmi jak wyjęty z jakiegoś kawałka The Prodigy. Wow.

Ważną rolę na płycie odrywają także zaproszeni na nią goście, a w szczególności dwóch wokalistów Oliver Daysoul oraz Ralph Real, którzy brzmią fenomenalnie i idealnie doprawiają całość swoimi głosami. Udzielający się gościnnie raperzy Tranquill oraz koledzy Oddisee'ego z Diamond Disrict, czyli X.O. i yU poziomu nie obniżają, ale i go nie podnoszą. Ot, solidne uzupełnienia.

Naprawdę, ciężko tej płycie cokolwiek zarzucić. Jest maksymalnie świeża, dopracowana, świetnie brzmiąca, momentami zaskakująca, opierająca się schematom i trendom. Genialna jednym słowem.

Znak jakości - A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz